Nie ma co liczyć na cenowe prezenty - paliwa

   Wyjazdy wielkanocne i po wielkanocne nie będą w tym roku tanie - ceny paliw bowiem z tygodnia na tydzień wkraczają na coraz wyższe rejony. Poziom 5,84 za litr benzyny jeszcze niedawno był zupełnie niewyobrażalny, tymczasem najbliższe dni mogą spowodować, że jeszcze za nim zatęsknimy.

   Jedynym paliwem, które potaniało ostatnio na polskich stacjach jest autogaz z ceną 2,83 zł/l, jednak gwałtowne skoki jego cen hurtowych mogą niebawem spowodować, że i ten bastion niskich cen nie zostanie utrzymany. Dla paliw tradycyjnych także trudno wskazywać góne limity, te bowiem coraz częściej muszą być korygowane przez analityków.  

Zwyżki ciągle widoczne i bolesne

   Średnie ceny paliw w polskich rafineriach w mijającym tygodniu nadal wzrastały, a nwet chwilowe zatrzymanie wzrostów dla benzyny i korekcyjny spadek w dniu dzisiejszym nie zwiastują bynajmniej długotrwałej obniżki. Średni wzrost cen na metrze sześciennym zarówno dla benzyny bezołowiowej 95, jak i dla oleju napędowego wyniósł niecałe 20 zł. Należy także podkreślić, że rozpiętość między benzyną a olejem napędowym jest naprawdę pokaźna i sięga ponad 220 zł na metrze sześciennym.

   Ostatnie dni przyniosły także wynoszącą 21 zł zwyżkę cen oleju opałowego. Obecnie wynosi ona ok. 3225 zł/m sześc. 

Smutne prognozy

   W tej chwili prognozy dla benzyny bezołowiowej 95 wynoszą 5,87-5,98 zł/l. Tym samym wzrosty mogą sięgnąć nawet kilkunastu groszy na litrze, w porównaniu z bieżącym poziomem 5,84 zł/l. Olej napędowy może zapewne lokować się w przedziale 5,73-5,85 zł/l. Tu pole do podwyżek jest nieco mniejsze - obecny poziom wynosi bowiem 5,79 zł/l. Nie należy spodziewac się cen bliskim 6 zł/l dla paliw podstawowych - tymczasem jeszcze trudno oczekiwać aż tak istotnego skoku, choć niewątpliwie przy obecnym układzie sytuacji globalnej - cały czas drogiej ropie i osłabiającej się złotówce - nie sposób liczyć na niższe ceny paliw w Polsce.

Bez przełomu na naftowych giełdach 

   Kolejny tydzień z rzędu notowania ropy na giełdzie w Londynie utrzymywały się w przedziale cenowym 121-126 dolarów. Przedświąteczny handel, krótszy o jeden dzień ze uwagi na wolny od pracy na Wyspach Brytyjskich Wielki Piątek, baryłka ropy Brent zakończyła na poziomie 123,43 dol.  Początek tygodnia zapowiadał jeszcze obniżkę cen surowca – w poniedziałek spadły one nawet chwilowo do poziomu 121,70 dol., ale straty zostały szybko odrobione i już kolejnego dnia notowania ropy ustanowiły tygodniowe maksimum wynoszące 125,97 dol. 

   Na rynku naftowym od dłuższego czasu widoczna jest równowaga sił pomiędzy kupującymi i sprzedającymi. Brakuje impulsów na tyle mocnych, aby mogły przechylić szalę na korzyść którejś ze stron. Obawy o stabilność dostaw ropy, które są efektem konfliktu wokół irańskiego programu nuklearnego oraz przerw w produkcji surowca w Sudanie, czy Iraku, są mocnym wsparciem dla jej notowań.  Dalszy marsz w górę ograniczają w ostatnich dniach gorsze nastroje na rynkach finansowych, związane z ciągle nierozwiązanymi kłopotami krajów południa Europy, które zmagają się z nadmiernym zadłużeniem oraz rosnące zapasy ropy w Stanach Zjednoczonych, które są potwierdzeniem słabszego popytu na produkty naftowe ze strony największego konsumenta czarnego surowca na świecie.