A2: Część polskich podwykonawców wraca, inni idą do konkurencji

   "Wierzmy, że Chińczycy dotrzymają umowy, dlatego wróciliśmy" - mówią reporterce RMF FM pracownicy polskich firm budujących autostradę A2. Część podwykonawców chińskiej firmy Covec wróciła na plac budowy po ubiegłotygodniowym wstrzymaniu inwestycji. Inni wycofują się z robót na trasie Łódź - Warszawa.

   Prace wstrzymano w ubiegłym tygodniu po tym, jak Chińczycy przestali płacić polskim firmom. Jak nieoficjalnie ustalił nasz dziennikarz Paweł Świąder, część rodzimych firm będzie teraz swoje usługi świadczyć innym na trzech pozostałych odcinkach autostrady z Łodzi do Warszawy.

   Niektórzy jednak - jak przekonała się nasza reporterka Agnieszka Wyderka - dają wiarę zapewnieniom konsorcjum Covec i dlatego wróciły na budowę. Chińczycy mają zamiar zapłacić, więc zaczęliśmy znowu pracować - przyznaje pracownik firmy inżynieryjnej pracującej przy wiadukcie w okolicach Łyszkowic w Łódzkiem. Wszystko zaczęło się powoli ruszać. Sprzęt wraca na drogi i zaczynamy. Do 29 maja ma wrócić ciężki sprzęt. Wiem, że chcą iść pełną parą - nawet do 22 chcą pracować.

"Firma czeka na pieniądze ok. 120 dni od momentu rozpoczęcia prac"

   Porównajmy te kłopoty z robotą przy innej autostradzie - na południu Polski. Rozmówca naszego reportera - proszący o zachowanie anonimowości - pracuje na budowie A 4, na odcinku od Krakowa do granicy z Ukrainą, przyznaje, że koszty i czas inwestycji wielokrotnie się zmienia już po rozpoczęciu prac.

   Często zdarza się tak, że nie do końca dobrze jest przygotowana dokumentacja projektowa. Wjeżdża się na jakiś odcinek i nagle się okazuje, że w tym miejscu jest linia energetyczna, o której nigdzie wcześniej w dokumentacji nie było wspomniane. Przestawienie takiej linii musi być uzgadniane od nowa z projektantem i elektrownią. W zależności od komplikacji problemu, te formalności mogą trwać kilka tygodni. Wówczas w tym miejscu nikt nie może pracować, bo pod linią energetyczną nie jest to możliwe - zaznacza.

   Rozmówca Macieja Grzyba opisuje też system finansowania budów. Firma czeka na pieniądze mniej więcej 120 dni od momentu rozpoczęcia prac. Finansowanie całej budowy spada na barki tych najmniejszych, którzy są na końcu szeregu płatności. Część firm po prostu nie jest w stanie przeżyć tak długich terminów płatności. Musi wtedy rezygnować, bankrutuje i przestaje pracować - opowiada.