Chińczycy nie traktowali budowy A2 jako przepustki na europejski rynek
Wciąż nie wiadomo, czy dokończenie autostrady A2 będzie droższe, nieważne, czy wybuduje ją chińskie konsorcjum, a może inne firmy. Chińczykom wcale nie musiało zależeć na wejściu przez tę inwestycję na europejski rynek - ustalił nasz reporter Paweł Świąder. Przynajmniej nie aż tak, jak wydawało się to naszym urzędnikom.
Te 10 proc. kontraktu, czyli 130 milionów złotych, to dla nich żaden problem. Odszkodowania, o których mówią urzędnicy - czyli ponad 700 milionów złotych - możemy nigdy nie zobaczyć. A wejście na europejski rynek to nie był dla Chińczyków cel za wszelką cenę - uważa Radosław Pyffel z Centrum Studiów Polska - Azja. To był eksperyment, który po prostu się nie udał. W Afryce czy w Azji będzie im łatwiej. Poza tym Chińczycy inaczej podchodzą do podpisanego kontraktu. W Europie wypełnia się go niezależnie od zmieniających się warunków. W Azji, w Chinach to jest raczej punkt wyjścia do negocjacji, to jest pewien zapis intencji. Można było się spodziewać, że tak będzie, ale w ministerstwie chyba nikt nie wziął tego pod uwagę - twierdzi.
A teraz będziemy musieli za to zapłacić. I to dosłownie.