Wiatr od morza

   W pasie nadmorskim, na całej długości wybrzeża, Polska ma ok. 20 lądowych elektrowni wiatrowych. Natomiast moc energii elektrycznej uzyskiwanej dzięki energetyce wiatrowej wynosi w naszym kraju 1352 MW (pozyskiwana ze 453 koncesjonowanych źródeł). Niestety, mimo znakomitych warunków, nie posiadamy ani jednej morskiej elektrowni wiatrowej.

   Nasycenie „wiatrakami” jest w Polsce najniższe w Europie. Pod tym względem przodują Niemcy, produkujące w farmach wiatrowych energię o mocy 27,2 tys. MW. Tuż za nimi plasuje się Hiszpania (20,7 tys. MW), Włochy (5,9 tys. MW) i Wielka Brytania (5,2 tys. MW). Polska, zgodnie z „Wizją rozwoju energetyki wiatrowej w Polsce”, opracowaną w 2009 r. przez Instytut Energetyki Odnawialnej, mogłaby zagospodarować wiatr „od morza” i wykorzystać go w energetyce wiatrowej. Obszary wód terytorialnych i morskich wód wewnętrznych mogą dać energię o mocy 130 GW, ale jest to potencjał tylko teoretyczny.

   Ograniczenia przestrzenne lokalizacji morskich elektrowni morskich w naszym kraju są większe niż na lądzie. Powodów jest kilka, m.in. możliwości techniczne związane z głębokością morza i odległością od stałego lądu, konflikty ze społecznościami lokalnymi obszarów nadmorskich, które nie chcą morskich „wiatraków” przy plażach (ze względów turystycznych) oraz duże obszary objęte programem Natura 2000. Dochodzą do tego jeszcze szlaki morskie oraz akweny wykorzystywane dla celów wojskowych i rybołówstwa. Wszystko to powoduje, że tylko niewielka (ok. 5%) powierzchnia polskich akwenów morskich mogłaby w ciągu najbliższej dekady zostać wykorzystana przez morskie elektrownie wiatrowe.

   Instytut Morski w Gdańsku, po przeprowadzeniu badań i analiz uwarunkowań naturalnych, stwierdza, że cały dostępny obszar charakteryzuje się korzystnymi warunkami wiatrowymi. Wyodrębnił na obszarze polskiego morza terytorialnego i polskiej strefy ekonomicznej na morzu lokalizacje pod morskie farmy wiatrowe o potencjale energetycznym wynoszącym ok. 35 GW, a obejmujące obszar ok. 3,6 tys. km². Uwzględniając jednak uwarunkowania ekonomiczne związane m.in. z odległością od lądu, ograniczył ten obszar oraz jego potencjał do ok. 20 GW (farmy na Ławicy Środkowej, w ogległości ok. 80 km od lądu mogą być wykorzystane w dalszej niż dekada perspektywie czasowej). Niestety, wykluczenia obszarów objętych programem ochronnym Natura 2000 po raz kolejny redukują ten potencjał do 7,5 GW.

   Instytut Morski opracował też mapę z miejscami dla morskich farm wiatrowych, jest ich w sumie 109. Są zlokalizowane w czterech obszarach: w okolicach Ławicy Odrzańskiej (objętej w znacznym stopniu programem Natura 2000), na Ławicy Środkowej, w okolicy Żarnowca i na Ławicy Słupskiej. Ponadto ich lokalizację określa znowelizowana ustawa o obszarach morskich, która weszła w życie w lipcu br. Jej paradoksem jest ograniczenie ich posadowienia wyłącznie do polskiej strefy ekonomicznej (na obszarze ok. 22,5 tys. km²), bez możliwości wyjścia na wody terytorialne tj. w pasie 12 Mm od brzegu i na morze wewnętrzne. Administracja morska przyznaje, że morze wewnętrzne jest praktycznie objęte programem Natura 2000 i stawianie tam farm wiatrowych jest niemożliwe.

   Kolejnym paradoksem jest fakt, że Polska, ponad 60 lat po II wojnie światowej, nie potrafi określić swojej granicy na Bałtyku. Oficjalnie jako powód podaje się brak definicji linii podstawowej i brak definicji morza przyległego (ważnego m.in. dla pracy Straży Granicznej). Administracja morska od blisko 4 lat ma jednak gotowe wyliczenia i można było, przy ostatniej nowelizacji ustawy o planowaniu przestrzennym, ową granicę w końcu oficjalnie ustalić. Niestety tak się nie stało.

   Kolejnym problemem jest brak kompleksowego planu zagospodarowania polskich obszarów morskich. Trwają przygotowania do określenia planów pilotażowych z uwzględnieniem potrzeb morskiej energetyki wiatrowej, ale jest to kropla w morzu potrzeb.

Morska energetyka wiatrowa jest jednym z najszybciej rozwijających się sektorów energetyki w Europie. Rok 2010 przyniósł rekordowy przyrost, o 51%, zainstalowanej mocy – stwierdza Mariusz Witoński, wiceprzewodniczący Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.

   W ub.r. uruchomiono w Europie 9 morskich farmach wiatrowych, wyposażonych w 308 turbin, wytwarzających energię o mocy 883 MW. W sumie działa 1136 turbin, działajacych w 45 farmach, o łącznej mocy blisko 3 GW. W br. planowane jest zaś oddanie do użytku kolejnych 10 farm, o łącznej mocy 3 GW.

   Tym samym, morska energetyka wiatrowa generuje popyt na specjalistyczne usługi stoczniowe – budowę specjalistycznych statków do transportu, montażu i serwisu elektrowni na morzu. Zapotrzebowanie rynku europejskiego obejmuje obecnie budowę 20-30 dużych statków i ok. 100 mniejszych jednostek serwisowych. Koszt budowy takiej jednostki waha się w granicach 100-200 mln euro. Powstają one zarówno w Azji (w stoczni Daewoo Shipping and Marine Engineering Co. Ltd), jak i w Europie (stocznia w Kłajpedzie). Ponadto, firmy budujące i eksploatujące morskie elektrownie wiatrowe, do 2020 r., będą potrzebowały co roku ok. 1,5 tys. różnych elementów konstrukcyjnych wykonywanych w stoczniach.

   Przykładem jak można wykorzystać ośrodki portowo-stoczniowe dla morskiej energetyki wiatrowej jest Bremerhaven. W tym mieście powstały 2 fabryki morskich turbin wiatrowych (REpower i AREVA Multibrid), 2 fabryki lądowych turbin wiatrowych (PowerWind i Innov.Wind), w zakładach PowerBlades budowane są łopaty wirników, a WeserWind Offshore buduje ciężkie konstrukcje wspornikowe. Ponadto w planach jest budowa dwóch specjalistycznych terminali portowych dla potrzeb morskiej energetyki wiatrowej i zaplecza naukowo-badawczego (Instytut Fraunhofera). W sumie, w inwestycje bezpośrednie związane z rozwojem energetyki wiatrowej na Morzu Północnym, zainwestowano tam do tej pory 250 mln euro.

   Także polski przemysł stoczniowy i metalowy, stara się wykorzystać szansę jaką daje rozwój morskiej energetyki wiatrowej. I tak gdańska stocznia Crist zbudowała dla koncernu Hochtief, platformę Thor, a obecnie buduje podobną jednostkę dla tego samego odbiorcy.

   Spółka GSG Towers z Grupy Stoczni Gdańsk w ub.r. uruchomiła zakład o zdolności produkcyjnej 100 wież rocznie, a do 2012 r. planuje zwiększyć produkcję do 400 wież rocznie. Elektromontaż Północ-Gdynia zbudował dla duńskiej farmy wiatrowej Nysted-Rodsand I oraz dla brytyjskiej Walney II platformy transformatorowe. Firma Aarslef buduje w Świnoujściu fragmenty elektrowni dla szwedzkiej firmy Lillgrund. Platformę transformatorową stworzył dla niej także Mostostal Chojnice.

   Rozwój energetyki wiatrowej generuje również popyt na specjalistyczne usługi portowo – składowe. Spółka DB Port Szczecin, przeładowuje rocznie ok. 500 sztuk śmigieł, w tym produkowane niedaleko Szczecina przez firmię Glassfieber, działającą w goleniowskiej strefie ekonomicznej. Obsługą śmigieł i innych elementów farm wiatrowych zajmuje się także Gdynia Container Terminal. W ciągu 3 lat przeładowano tam blisko 1,6 tys. elementów.

   Niestety skłonności do bezzasadnie długiego, wieloletniego podejmowania decyzji, czy słabość prac rządu nad podstawowymi dokumentami, powoduje, że Polska wlecze się w ogonie państw unijnych wykorzystujących alternatywne źródła energii, w tym płynące z morskich elektrowni wiatrowych.